Jak co roku dzielimy nasz urlop na „dwie części” pierwszą spędzamy nad morzem , drugą na rybach .
W tym roku na drugą część wybrałem łowisko Barduta w woj. Kujawsko Pomorskim , byłem tam w zeszłym roku jesienią i wróciłem „ o kiju” dlatego postanowiłem tam wrócić . Dlaczego ? Ponieważ woda jest przepiękna , położona w środku lasu 12 km od miasta i 3 km od najbliższej wsi , cisza spokój aż spać nie idzie . Woda w połowie pokryta grążelami , mnóstwo zaczepów , pływających kawałków wyspy która po zimie zmieniła położenie . Ale co najważniejsze ryby , przepiękne złotołuskie karpie, ¾ ryb to właśnie pełnołuskie o złotawo brązowych łuskach , długie , waleczne i cwane . Jest tylko jedno stanowisko , pomost około 10 m kwadratowych , jako ze jechałem całą familją postanowiliśmy że ja śpie na pomoście a dziewczyny na brzegu 50 m dalej .
Na miejscu zameldowaliśmy się o godzinie 11 , pogoda pod „psem” leje , wieje , znaczy się POŁOWIMY , dlatego najpierw rozbijam namiot „dzienny” dziewczyn .
Następnie zabieram się za swoją „baze” , namiot , tri pody przykręcone na sztywno do pomostu , ja łowie z lewej Joanna z prawej . Wywózka polegała na jednym kursie z zestawem a drugi kurs polegał na poprawkach , czyli wyczepianiu plecionki z kapelonów ponieważ nie można było zostawić dzieci samych na brzegu . Zestawy położyłem dość bezpiecznie , moje trzy położyłem metr przed małymi skupiskami grążeli Joanny jako ze były z prawej jedynym wyjściem była ogromna pływająca wyspa tak wiec tez dość bezpiecznie czyli jakies dwa metry od wyspy i jeden w zatoce po prawej .
Moje zestawy były oparte na kulce 22 mm plus popek 15mm kokos / mleczna kuku jeden postawiłem na samym popku 20 mm na całej długości przyponu , Joanny zestawy były podobne tylko ze moja pani woli inne smaki J wiec na jej zestawach znalazły się kulki 22 mm banan / ananas podbity fruittellą . Wszystko na miejscu , więc co obiadek , zupka chmielowa już była , kolej na drugie danie .
Nie minęła godzina branie , u mnie , super . Niestety po krótkim holu okazuje się wzdręga , chyba z pół kilo na popka 20 mm , szybka wywózka puki dzieci nie śpią .
Rano niestety wstałem wyspany jak nigdy , telefon do przyjaciela i po śniadaniu mała zmiana położenia zestawów , bardziej ryzykownie . Zestawy lądują zaledwie dwa metry dalej ale pomiędzy kępami grążeli a pasem trzcin , w oczkach o średnicy metra , do wieczora cisza . Dziewczyny zbierają mnóstwo kurek wokół obozowiska i kilka prawdziwków .
Koło 19 u Joanny branie oczywiście jestem szybszy , podnoszę kij , JEEST dociągam do grążeli ,stoi to płyne , ale niestety pusto , szybka wywózka i po godzinie kolejne branie ( dziewczyny już śpią ) ten sam scenariusz ryba pięknie odchodzi od wyspy dochodzi do grążeli i staje , płyne , kilka razy wyczepiam rybe z zaczepu i w końcu jest w podbieraku , nie duży golec ale jest , do wora i czeka na sesje do rana .
Rano śniadanko i sesja , waga pokazuje niestety tylko 8 z groszem . Donęcam zestawy , i dokładnie w południe ( jak na dzikim zachodzie ) branie, Asi prawy kij z zatoki 24 godziny w wodzie , holuje puki idzie jak stanie to płyne , dopływam rybka stoi w zaczepie jeden drugi , wyszedł ale nie daje się odciągnąć od dna , pojedynek w samo południe trwa z 15 min. Jest pokazał się , pierwszy złotołuski , mata , waga 8 z groszem , liczyłem na więcej ale co tam walka była przednia .
Przewiezienie zestawów , i czekamy spędzamy czas na zbieraniu grzybów , graniu w piłkę , golfa i tenisa , wieczorem grill i spać . W nocy branie w końcu na mój kij , mój M.A.D 2,75 w końcu w akcji , jako że zestaw lądował w centrum kapelonów od razu wsiadam w ponton i płyne , kilka zaczepów , krótka walka i jest kolejny złotołuski , TAK TAK po nie właśnie tu jestem , do wora i czeka do rana .
Godzina ósma rano nie mogę spać , kilka podjętych prób zaśnięcia i d…. nagle branie . Joanny lewy z pod wyspy , kij „pizga ukłony” , podnoszę , ryba odchodzi od wyspy ale niesamowicie walczy od samego początku , wiec tym razem nie czekam aż wejdzie w zaczep i stanie tylko wsiadam w ponton i jazda , spotkanie na środku czystej wody , masakra ale zamiata , jeszcze 5,6 metrów i kapelony , odciągam rybe , przynajmniej się staram . W końcu ląduje w podbieraku , piękny , długi złotołuski .
Nie czekam , ryba na macie , budze dziewczyny , wstają jak na zawołanie , waga wskazuje 12,900 nie jest to życiówka ale nie po to tu jestem , pasja , walka ,przyroda tylko to się liczy . Mega przeciwnik , krótka sesja i do wody , druga ryba z nocy z mojego zestawu ląduje na wadze , 10,5 kg mniejszy ale prawie tak waleczny jak poprzednik.
Przewiezienie zestawów i spędzamy dzień jak co dzień , czyli ryby grzyby itp. Tym razem moja kolej na spacer z dziewczynami J ściema nie chce za daleko odchodzić od kiji , ale wyszło jak zwykle . Nie odeszliśmy zbyt daleko ale jednak za daleko , gdy wracamy słysze cichy pisk centralki , zostawiam dziewczyny na prostej drodze , ale cały czas w zasiegu wzroku , wpadam na pomost a JoJo trzyma kij , mój kij w pół wygięty , no to wsiadaj , dziewczyny grzecznie siad płaski na pomoście a my w ponton i na przód . Ryba stoi w zaczepie , wyczepiam raz drugi , trzeci i o kuuuuuurka ale luuuuu…. , akcja jak się patrzy , Joannna manewruje kijem , ryba odjeżdża , ja odpływam od grążeli , odciągam ją z rybą , kilkadziesiąt minut walki i jest , siedzi . Dopływamy dziewczyny grzecznie w pozycji jak przed . Ryba na wage , piękny golec 14,5 kg nowy rekord JoJo pobity o dwa kilo Jeeeeeeeest , mega frajda .
Joanna jednym braniem rozwaliła system , JoJo tak ma . Do wieczora daleko , wywożę zestaw , do wieczora daleko a jutro spadamy . Grill , grzyby , tym razem zostaje przy kijach ja , dziewczyny wracają z lasu z kolejnym kilogramem kurek , , kolacja , bajka na dobranoc i piiiii .
Ten sam kij przygięty i stoi , płynę , dziewczyny kibicują na pomoście , zaczepy , grążele , kilkadziesiąt minut holu i jest złotołuski , waga na brzegu pokazuje równo 11 kg ale ryba niesamowicie długa (prawie jak amur) . Niestety noc upłynęła spokojnie . Rano Weronika doławia kilka kolejnych pięknych płoci na swojego „bacika” . Ale czas naszej pięknej przygody dobiega końca niestety . Pakowanie , idziemy jeszcze tylko na jagody , czekając na naszego zmiennika Tomka .
Po zebraniu godnej ilości jagód doczekaliśmy się naszych zmienników , kawa , wymiana doświadczeń , co gdzie i jak. Wracamy do domu . Cztery noce na tej pięknej wodzie , sprawiły ze wróciliśmy mega zadowoleni , dzieci ani razu nie zawołały bajki , tableta albo to co „lubie” najbardziej „ mamo/tato nudzi mi się” , zero zasięgu zero ludzi , tylko my i dzika przyroda .
Z karpiowym pozdrowieniem
Andrzej Kosmacz