Przygoda z jaziami
Gdy nastała długo wyczekiwana wiosna, znaleźliśmy z tatą miejscówkę na nowo wybranej wodzie i wysądowaliśmy miejsca gdzie chcieliśmy położyć zestawy. Zaczęliśmy regularnie nęcić co trzy cztery dni.
Minął już miesiąc czasu nęcenia i nie mieliśmy wolnej chwili, aby pojechać na ryby. W końcu nastała ładna pogoda i znaleźliśmy czas, żeby wyjechać nad wodę. Do przyczepki byliśmy spakowani, więc włożyliśmy pozostałe rzeczy do torby i ruszyliśmy ku nowej przygodzie.
Gdy dotarliśmy nad wodę ściągneliśmy ponton z przyczepki ,wyjeliśmy z niej nasz cały potrzebny sprzęt karpiowy ,wpakowaliśmy wszystko na niego i popłynelismy na miejsce. Zapomniałem wspomnieć, że na pontonie jest góra towaru i bardzo mało miejsca.
Dla bezpieczeństwa zawsze mam założony kapok i gdybym wpadł do wody on pomógłby mi wypłynąć.
Jak już dopłyneliśmy na miejsce rozwineliśmy namiot, wywieżliśmy zestawy i poszliśmy do znajomych.
Gdy tam byliśmy poszedłem z kolegą Marcelem robic bazę w lesie.
Czas nam płynoł tak szybko, że odrazu zrobiło się ciemno i musielismy wracać. Położyliśmy się z tatą do łóżek i zasneliśmy.
Około godziny czwartej nad ranem za haczyk zapioł się
jaź blisko 50 cm.
Gdy wróciliśmy do domu zmieniliśmy zestawy na takie, żeby nie brały nam jazie.
Jednak wszystkie pozostałe nocki były takie same. Nie pomogła nawet zmiana kulek na rozmiar 24-28mm. ,więc opadliśmy z sił. Jedyne rozwiązanie które przychodziło nam do głowy to poszukanie miejscówki w innej częśći jeziora, lub poszukanie innej wody. Co zrobiliśmy dalej napiszę w jednym z nasępnych artykułów, bo to będzie nasza nowa przygoda.
Pozdrawiam
Filip Michalczak
No Kill
{fcomment}