Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /www.karppasja.pl/modules/mod_menu/helper.php on line 97

  Ostatni weekend wakacji...

 

W ostatni weekend wakacji umówiłem się z Maciejem na dwudniowy wypad na karpie. W piątek po 17, spotkaliśmy się nad wodą, zapowiadało się na deszcz i w oddali było słychać grzmoty, tępo mieliśmy naprawdę szybkie. Szybkie rozstawienie namiotów, Filip w tym czasie rozkładał już wyrka i śpiwory do spania, a my w tym czasie szykowaliśmy już zestawy.
Łowisko już wcześniej nęciliśmy kulkami na bazie miksu Macieja, trzy dni przed zasiadką ukręciliśmy świeże kulasy i jeszcze w ten sam dzień podjechałem późnim wieczorem zanęcić.
O 20 w piątek byliśmy już z wszystkim ogarnięci i w ostatniej chwili rozsiedliśmy się w namiocie. W planach była jeszcze kaszanka z grilla, ale w tej pogodzie i ulewie, mogliśmy tylko o tym pomarzyć. Na nasze szczęście po 22, uspokoiło się trochę i szybko przygotowaliśmy wyżerkę godną królów, kaszanka pobiła wszystkie grillowe imprezy w tym roku. Filip tak się najadł, że praktycznie od razu po wyrzuceniu plastikowego talerza zasnął, a my… czuliśmy praktycznie to samo i rozeszliśmy się do wyrek.

 


Noc mijała na głębokim śnie, tylko jakieś pojedyncze pip, na jednym z moich zestawów. Około 3 nad ranem, dziwne hałasy. Nasze namioty zostały obrzucone kolbami kukurydzy rosnącej obok. Co prawda wybiegliśmy z namiotu, ale tam nikogo nie było. Rano się okazało, że grupka miejscowej młodzieży wracając z ogniska, wpadła na wspaniały pomysł i postanowiła zrobić Nam psikusa :)
Po wszystkim położyliśmy się spać. O 5.30 ciągły i nieprzerwany dźwięk sygnalizatora… Maciej zacina, żyłka wysuwa się ze szpuli, widzimy uśmiechy na swoich twarzach. Hol jest zacięty i emocjonujący, ryba nie chce oderwać się od dna, ryba ma moc. Po 15 minutach mamy już ją na macie, 11kg, piękny grubasek, nic dziwnego, z takim brzuchem płyną jakby przyklejony do dna, wspaniały przeciwnik, na nasze szczęście był tak wpięty, że nie miał szans się wypiąć.

 


Czas zrobić kawę i poopowiadać sobie o całej akcji z przed chwili :), już się nie kładziemy spać. Kawa wypita, teraz czas na jajecznicę. Biorę się do roboty.
Tak jak pisałem… z Maciejem umówiłem się na dwudniową zasiadkę, ale ze szwagrem i moją rodziną, już dobry miesiąc temu, mieliśmy zaplanowane zakończenie wakacji w tym miejscu.  Właśnie dzisiaj dojeżdżają do nas: moja siostra, szwagier Andrzej i ich dwie córki, dojeżdza też moja żona i mój młodszy syn Igor, oraz ich kuzyn Bartek. Jest nas sporo, ale zakończenie wakacji dzieciom się należy. Chaos na stanowisku jest niesamowity. Nie przypomina to karpiowej zasiadki :). Ale dzień dzisiejszy tak naprawdę nie jest poświęcony karpiom, tylko dzieciom i rodzinie. Chociaż co tu ukrywać, wędki cały czas w wodzie, cały czas się łudzimy, że będzie odjazd :), ale mamy świadomość, że hałas na brzegu nie sprzyja łowieniu karpi.
Teraz już tylko oddajemy się wspólnym przyjemnością. Kawka, świeże, jeszcze ciepłe ciasto. Przepyszna zupka gulaszowa itd. Nawet przez chwilę zapomniałem o wędkach. Gdyby nie Igor i jego ulubiona zabawa, którą jest pociąganie na żyłkę, tak żeby sygnał się odezwał, trwało by to o wiele dużej. I tak się właśnie „luzując” w miłym towarzystwie, docieramy do wieczora.

 

 

 

 

Filip z Bartkiem, szykują ognisko. Chłopaki zrobili kawał dobrej roboty, jak byśmy byli na obozie harcerskim, na pewno trzymaliby nową odznakę. Przyszedł czas na kiełbaski, piwo, winko dla dziewczyn i wspólne biesiadowanie. Pogoda dopisała i do późnych godzin mogliśmy posiedzieć przy ognisku. Dopiero po 4 zaczęło mocno padać. Śpiąc już o tej godzinie w namiotach, mimo hałasu w ciągu dnia liczyliśmy po cichu na branie. Niestety nie doczekaliśmy się, ale co się dziwić.

Tak miało być. To był wyjazd towarzyski, karpie to tylko dodatek, tym razem ;) 

 

 

 


Teraz już mamy wrzesień. Przyszedł czas na wykorzystanie wszystkiego tego, czego nauczyliśmy się w tym sezonie i poszukanie jesiennych karpi.

 

 

Pozdrawiam

Paweł Michalczak

 

"No Kill"

 

{fcomments}