Tak się łowi raz w roku...
- Nie wiem jak to jest, ale co roku jak zbliża się czas pierwszego wyjazdu na nockę, zaczyna mi towarzyszyć pewnego rodzaju podniecenie, przeplatające się z splątaniem myślowym. Nie do końca wiem co mam zrobić i jak się przygotować do tego pierwszego wypadu w roku. To trochę tak jakby iść jeszcze raz do pierwszej klasy, ale powtarza się to co roku. Lubię ten stan, zmienia moje nastawienie. Jestem gotów do działania.
-
Od kilku lat sezon zaczynam ze swoim synem Filipem, więc kluczowa jest pogoda, w tym roku mimo, że wiosna rozpoczęła się bardzo szybko to i tak nie było najcieplej w nocy.
-
Pomijając już fakt związany z szybkim wychładzaniem się wody, która mimo ciepłych dni, szybko w nocy się ochładza, co jak wiemy nie sprzyja dobremu żerowaniu karpi, to również nie pozwala na super komfortowe spędzenie nocy w namiocie. Filip do wakacji ma jeszcze kilka miesięcy więc przeziębienie nam nie po drodze.
-
Wracając do pierwszego wypadu w roku, to wielka i długo wyczekiwana chwila dla większości z nas. Mimo jeszcze niedużych szans na wczesno wiosennego karpia z dzikiej wody, wszyscy chcemy już być po rozpoczęciu sezonu.
-
Zaczyna się sprawdzanie sprzętu, przewijanie linek głównych, porządek w torbach, produkcja pierwszych kulek, kończąc na nowych przyponach. Następnie strategia, w naszej sytuacji o tej porze roku są to siatki PVA. Co do ich zawatości, to mając cztery wędki na 2hektarową zatokę w ponad 20 hektarowym jeziorze, możemy trochę pokombinować, właśnie tak robimy.
-
Każdy ze zestawów jest zupełnie inny i zawartość siatki PVA również, zaczynając od uwielbianych przez Filipa słodkiej truskawki, kończąc na śmierdzącym Kryllu.
-
- Nasze zestawy obstawiły całą zatokę, od przybrzeżnych partii, przez środek zatoki, kończąc na strefie przy roślinności, której dość sporo po dość słabej zimie.
- Zestawy zawsze wywozimy razem, wspólnie typując miejscówki. Pamiętajcie, kapok to podstawa dla naszych najmłodszych wędkarzy !!!
- Na początku marca jeszcze szybko się robi ciemno, a tym samym nieprzyjemnie na dworze, więc dość szybko zamykamy się w namiocie i naszych ciepłych śpiworach. Kolejne godziny poświęcamy na wspomnienia z ostatnich lat wędkowania, śmiejąc się przy tym z tych najzabawniejszych. Mimo świetnej atmosfery szybo zasypiamy.
- Pobudkę robi Filip już przed 6 rano. Na szczęście, namiot rozbiliśmy tak, że słońce wita nas promieniami i od razu po 7 rano w namiocie robi się przyjemnie. Nie wychodząc jeszcze z namiotu pijemy ciepłą herbatę i leżakujemy.
o 6 rano na wodzie wita nas 100% spokój
- Filip robi się głodny… to czas na najlepiej smakującą jajecznicę na świecie, bo nad wodą.
- Teraz tylko spacer po brzegu zatoki i po pakowaniu możemy wracać do domu…
- SEZON OTWARTY !!!
- Tak naprawdę w takich momentach nie liczą się ryby, choć zawsze o nich myślimy. Najważniejsze dla mnie są emocję, które towarzyszą podczas pierwszej wyprawy. Mam nadzieję, że też tak macie…?
Powodzenia w nadchodzącym sezonie 2015
pozdrawia
Paweł Michalczak
"No Kill"
zdjęcia: Filip Michalczak
{fcomment}